piątek, 20 stycznia 2012

Radio-Taxi

Był czas, kiedy nasze męskie spotkania stanowiły stały elementem każdego weekendu. Nie trzeba było niczego planować, wystarczył telefon i w przeciągu godziny wszyscy stawiali się w wyznaczonym miejscu, aby wspólnie obgadać mijający tydzień przy kieliszku wódki, bądź szklance piwa. Takie wieczory kończyły się z rożnym skutkiem, ale zawsze było wiadomo, że "coś się będzie działo". W większości przypadków człowiek wracał w stanie, którego nie pamiętał, czasami myląc piętra dobijał się do sąsiadów a na pewno spędzał sporo czasu pod drzwiami, próbując dopasować, przeważnie niewłaściwy klucz do zamka. Ja to troszkę się dziwię, czemu do tej pory nie wymyślono magnetycznych kluczy, które samoistnie wpasowywały się w tą złośliwą dziurkę. Czasami człowiek budził się na nieznajomym przystanku, zastanawiając się czemu GPS tym razem zawiódł i nie śpi we własnym łóżku. Inni znowu budzili się w nieswoich łóżkach, zastanawiając się czemu żaden z kumpli nie odwiódł ich od pomysłu spędzenia nocy z niewiastą, która leży obok i wygląda jak sąsiad spod 12.  W każdym razie zawsze po tego typu spotkaniach ktoś musiał się pochwalić ciekawym powrotem do domu.
Pewnego razu, po sympatycznym "kieliszku", gdy już dobrze dniało i obsługa lokalu w sposób kulturalny wypraszała od stolika zdarzyła się historia, która na zawsze odmieniła moje spojrzenie na stróżów prawa. Tak się zdarzyło że jako pierwszy opuściłem lokal, aby zapalić papierosa i poczekać na resztę załogi. Niestety panowie bardzo się ociągali, pijąc kolejnego "rozchodniaczka" i trochę się im zeszło. Mnie w między czasie pogoniło za potrzebą i chcąc wrócić do lokalu aby załatwić to jak człowiek, natknąłem się na opór ze strony ochrony, że już zamknięte, że nie ma na chwilę itp. Niestety trochę brakowało mi argumentów, aby przekonać sympatycznych goryli, bo mój język stał się wyjątkowo giętki i co róż zahaczał o górną szóstkę i czubek nosa, powodując, że nie byłem w stanie za wiele z siebie wydusić. Nie wiele myśląc postanowiłem olać człowieczeństwo i jak zwierz za potrzebą odlać się na pobliskim rogu. Chwiejąc się jak trzcina na wietrze, w połowie opróżniania zaworów rezerwowych, zauważyłem oślepiające światła na moich plecach i sygnał koguta. Myślę sobie "no to klops". Fakt iż troszkę "zlałem" głupie pytanie "co pan tu robi" i postanowiłem dokończyć ów czynność, mógł zdenerwować panów policjantów, ale w zaistniałej sytuacji oraz moim stanie miałem na to wyjebane. Panowie w czapeczkach poprosili mnie abym wsiadł do samochodu i okazał dokumenty, co też zrobiłem. Niestety w tym momencie drzwi się zamknęły bez możliwości ich otwarcia i samochód ruszył. Temperatura w samochodzie raptownie się podniosła i troszkę wydygałem, ale mimo to postanowiłem zapytać "gdzie mnie panowie wiozą". Odpowiedź była krótka i zwięzła "nie interesuj się-teraz to twoje najmniejsze zmartwienie". Te słowa na pewno nie sprawiły iż poczułem się bezpieczniej. W między czasie zaczęli dobijać się na komórkę kuple, trochę zaniepokojeni moim zniknięciem, co ciutkę rozzłościło panów, którzy dosadnie mi to oznajmili słowami "wyłącz to kurwa!!!". Generalnie więcej pytań nie miałem i postanowiłem się zamknąć. Mijając kolejne ulice z prędkością 30km/h odpowiadałem na pytania typu: "to pana adres zamieszkania?", "długo żonaty?", "gdzie pan pracuje". Cała ta dziwna akcja trwała jakieś dwie godziny i wożony byłem w tej niepewności po najdziwniejszych zakątkach Warszawy. W pewnym momencie z szybami radiowozu ukazały mi się znajome rewiry oraz mój blok, pod który podjechaliśmy. Drzwi od auta się odblokowały, panowie wręczyli mi dokumenty i pożegnali słowami: "a teraz zapierdalaj pan w podskokach prosto do żony, nie szczaj więcej w miejscach publicznych i dziękuj Bogu, że jesteśmy z komendy obok i mamy na prawdę dobre nastroje". Jak powiedzieli, tak zrobiłem i podziękowałem, a następnego dnia obdzwoniłem kumpli z wiadomością o niespodziewanym, darmowym transporcie. Przez jakiś czas słyszałem oczywiście żarty od żony w stylu "dzwoń po chłopaków, wracamy do domu" ale mimo wszystko ta historia rzuciła mi inne światło na polskich stróżów prawa. Jeszcze raz dziękuję panowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz